JESIENNY NOKTURN
***
***
Patrzę w
słońce
i pytam dla
kogo świeci
Panu
Bogu rozjaśniam mrok odpowiada
Panu Bogu słońce
niepotrzebne skoro sam jest światłością ale jak bez Boga i bez słońca wyglądałby
świat
***
Nic nie zostało
z wiszących ogrodów
ziemia spalona
słońcem
kamień na
kamieniu
gdy ostatnia
kropla wody niesiona ręką ogrodnika opadła
nic nie zostało
z wiszących ogrodów cień Semiramidy
błądzi wśród kamieni
gdy ktoś nocą śpiewa pieśń pełną
tęsknoty
modląc się by zmarły kochanek
powstał z grobu
***
Świat wyśniony
utkany z miraży
hologramy
dźwięki niesłyszalne dla innych
szalone tęsknoty
gnające z
jednego krańca świata na drugi
rytmy prowadzące
w odmienne stany świadomości
rozpacz w obłęd
noce kończące się bramami łzawych świtów
świat pijany
nieprawdziwy okratowany
utajnione przejścia do innych wymiarów
i uporczywie powracające pytanie
co istnieje
poza tu i teraz
***
Bezsenne noce
łzawym wzrokiem wpatrują się w niebo
które nie spełniło oczekiwań
noce gorzkiej jak piołun tęsknoty
noce odkrywcy
nigdy nie wychodzącego z domu
sensu istnienia
upatrującego w sobie
samotne noce
przemijania
tęsknoty pełne
gorzkich łez i bólu
noce ponad którymi
krwawa łuna świtu
cieniem kryje każdą formę życia
pożoga i czarna otchłań
przede mną i za mną
i nic co by zostało z czasu minionego
tylko głuche duszę dławiące
pytanie jak żyć
i dla kogo
Lilith
o jakże łatwo
wymówić twe imię
i jakże trudno zgadnąć co się za nim kryje
patrząc w niebo pełne gwiazd
Lilith ciemna szepcę
wpływasz na mój
los i życie
budzisz senną miłość
zabijasz ją potem
bawisz się mymi łzami
i czekasz w
ukryciu nasłuchując krzyku
krzyk niemy
bezgłośny wyrywa się z krtani
na przekór
czynisz aniołom i Bogu a może ty właśnie
rzeźbisz moją duszę bólem by lśniła jak diament
kiedy pojawisz się czarną
niebiańsko piękna z berłem w dłoni
czy zdołam wyszeptać Nefryda zanim
za twoim rydwanem pomknę w bezcielesny wymiar
do krainy cieni
niebezpiecznie jest o tobie śnić mówić i myśleć
przyjaciółko moja
Lilith
***
Nie pozwól
tęsknić memu sercu
tęsknota jak rzeka wezbrana
zniszczy tamy
i zatopi wszystko
nie pozwól
płakać moim oczom
są jak gwiazdy nie widzące za dnia
***
Czy to już wszystko
wszystko co
zostało
nikt nic
zapłakał i słońce nie zgasło
dzieci przystanęły patrząc ze zdziwieniem
wiatr ostatnim pocałunkiem pożegna
to ciało zanim je zwrócą matce czarnej ziemi
czyy to już wszystko
wszystko co
zostało
i dzieciństwa i
młodości co rychło przebrzmiały
życia które co
krok stawiało pułapki
wysokie mury nie
do przeskoczenia
z pragnień i marzeń
wzlotów ponad nicość
zz miłości która blaskiem
kładła się o świcie na wyciszonych oceanu falach
lub gnała oszalałą wprost z tęsknoty psyche przez burze i klęski
gdzie śmierć czająca się na skraju przepaści zdawać się mogła tylko
wybawieniem
czy to już
wszystko
wszystko co
zostało
pożółkłe kartki i rozwiane szaty ślady krwi pieczęcie przyjaźni pakt na
życie
szukając śladów twojej obecności
tu na ziemi w ogrodzie na wzgórzu oczy me wznoszę ku jasnemu niebu malowanemu
wielobarwną tęczą
i nagle jakby pośrodku cynowych obłoków
ktoś obraz składał z szarości błękitów
pędząc na oszalałym czarno-siwym koniu
ze srebrną ciągnącą się po sam horyzont grzywą
i
słyszę
słyszę tętent tych
niebiańskich kopyt
i już nie pytam o to co zostało
bo cała wieczność otwarta nade mną
szum skrzydeł
***
Dopóki w moim sercu
obraz twój wciąż
żyje
głos powraca echem o wieczornej porze
zapach jaśminu splata się
z zapachem twoich włosów
i jesteś tuż obok
W wieczornej porze majaczysz w mroku
W parkowej alei
pośród księżycowych cieni
i choć z twego ciała niewiele zostało
utajona moc ducha objawia się
wszędzie
tykaniem zegara na kościelnej
wieży
śpiewem ptaków
czerwienią pól jesiennych
i bielą śniegów
każdy dzień miniony
splata się z dzisiejszym
w mej
pamięci
***
Zielona
Taro
uwolnij
mnie od niepokoju życia
pozwól
bym stała się podobna ptakom
i wraz z nimi wzbiła się do lotu
ponad
ziemskie szczyty pokryte śnieżną bielą
i z duszą nie dławioną już cierpieniem
wkroczyła
do krainy szczęścia gdzie
rozbrzmiewa
nieustannie muzyka
słodka
harmoniczna
Zielona
Taro powiedz mi tylko
czy
tam gdzie wirują gwiazdy są także motyle
czy
szumią drzewa tańcząc w uniesieniu
a woda płacze nocami w strumieniu
nie mów mi tylko
że tam
gdzie
nie kończące się pola granatów
niczego poza nimi nie ma
i
że wszystko zaczyna się
i kończy w nicości
***
Miły mój
dzień
rozstania bliski czy daleki
droga
którą nam iść przyjdzie wyboista kręta
kamienie
na niej ranić będą i stopy i serca
Miły mój
z
trwogą patrząc w niebo usiłuję zgadnąć
co
zamierza dla mnie
i
jak ptak któremu ścięto skrzydła
przykuta
do ziemi
o
jeden krok od nocy
o jeden krok od świtu
z łzą która
na skraju powieki zawisła
i nie śmie
toczyć się dalej by nie kusić losu
w twoich
oczach dostrzegam jezioro wieczności
wciąga cię
coraz głębiej
Miły mój
choć
mocno trzymam cię za rękę
czuję że odchodzisz
że
krok za krokiem posuwasz się
w
mrok ku żelaznej bramie
i
na nic nie zda się mój krzyk
mój
szloch i błagania
żal i rozpacz
zapraszam
OdpowiedzUsuń